01.24.2011
W czasach kryzysu zdecydowanie się na pożyczkę, czy kredyt bankowy wcale nie jest taką prostą sprawą. Po pierwsze banki wcale nie chcą ich tak często udzielać, z drugie strony czasy nie są zbyt pewne i zaciągnięcie pożyczki nawet na najmniejszą kwotę jest ryzykiem. Co zrobić, gdy pieniędzy nie przybywa, a zwykle są potrzebne, nie chcemy zaciągać kredytu ani w banku, ani w popularnych firmach oferujących „chwilówki”?
Ostatnio przekonałem się, że doskonałym rozwiązaniem może okazać się debet bankowy. Jakież było moje zdziwienie, gdy doczytałem, że moje konto w banku nie posiada takiej opcji od momentu utworzenia, a muszę podpisać dodatkową umowę. Było to z jednej strony wygodne, bo miałem pewność, że nie zejdę poniżej „zera” na koncie i mogę się kontrolować, z drugiej potrzebowałem pieniędzy „na już”. Na szczęście wszystkie formalności nie trwały długo i wkrótce podpisałem wszystkie stosowne dokumenty, a bank, dzięki ustaleniu średniej z moich wpływów na konto przyznał mi limit w wysokości 5 tysięcy złotych. Okazało się, że posiadanie debetu wcale nie jest takie złe, jak twierdzili niektórzy moi znajomi – przytoczę tu pewną sytuację. Wyprzedaże zawsze są dla mnie doskonałym czasem na wyszukiwanie różnego rodzaju okazji, korzysta wtedy moja żona, zaopatrując się w ubrania o połowę tańsze i ja, choć osobiście wolę elektronikę. W jednym ze sklepów trafiłem na gramofon stylizowany na retro ze wszystkimi udogodnieniami typu porty usb, więc spokojnie można by podłączyć pendrive”a, ale także nawiązujący do klasyki – moje stare winyle nieźle sobie radziłyby na nowym sprzęcie. Pojawił się jednak problem, mimo że do przysłowiowego „dziesiątego” nie brakowało wiele, to jednak pieniędzy starczyło tylko na podstawowe wydatki, bez jakichś większych wyskoków. Pożyczki brać się nie opłacało, bo oprocentowanie jest i zawsze będzie wysokie, zresztą żona by się nie zgodziła. I właśnie w tym miejscu chcę powiedzieć, że debet bankowy to rewelacyjna sprawa. Bez problemu zapłaciłem kartą za wymarzony sprzęt i mimo że byłem pod kreską przez ponad tydzień, to i tak się opłacało. Minus na koncie spłacił się sam, zaraz po tym, jak otrzymałem pensję, a odsetki były naprawdę minimalne. Teraz spokojnie mogę pozwalać sobie na mniejsze i większe szaleństwa, staram się jednak pamiętać, żeby nie przesadzić – debet, jak wszystko inne, jest dla ludzi, ale dobrze jest się pilnować. To prawda, że jest nisko oprocentowany i pieniądze mamy „od razu”, jednak jest kredytem, jak każdy inny.